Tak, moja dusza jest zraniona miłością Jezusa; jestem chory z miłości. Nieustannie odczuwam gorzką udrękę owego żaru, który mnie pali i trawi. Podsuń mi, jeśli możesz, jakiś środek zaradczy na obecny stan mojej duszy.
Oto słaby zarys tego, czego Jezus we mnie dokonuje. Podobnie jak prąd w głębinach morskich porywa ze sobą wszystko, co napotka na swej drodze, tak też moja dusza, która zagłębiła się w bezbrzeżnym oceanie miłości Jezusa, bez żadnych moich zasług i nie zdając sobie z tego sprawy, pociąga za sobą wszystkie Jego skarby.
Gdzież jednak, Ojcze, błąka się moja dusza w chwili, gdy piszę te słowa? Zatrzymała się przy pięknym dniu moich święceń. Jutro, w dniu św. Wawrzyńca, przypada rocznica tego mojego święta. Od jakiejś już chwili doznaję na nowo radości owego, świętego dla mnie, dnia. Dziś rano zacząłem kosztować raju... A cóż dopiero, kiedy będziemy się nim cieszyć na wieki!? Pokój w sercu, którego doznawałem owego dnia, przyrównuję do pokoju w sercu, którego zacząłem doznawać w przeddzień, i nie widzę żadnej między nimi różnicy.
Dzień św. Wawrzyńca był dniem, w którym moje serce płonęło miłością do Jezusa. O, jak byłem szczęśliwy, jak dobrze mi było tamtego dnia!
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz