Ojciec Pio, „jak Jezus, jest człowiekiem stale rozmawiającym z Ojcem. Modlę się nieustannie” – pisał do swego kierownika duchowego. Żalił się, że czas mu ucieka „błyskawicznie” i nie ma go „nigdy dosyć na modlitwę”. Modlił się z gorącego pragnienia posiadania Boga, wielbienia Go i służenia Mu „w doskonałości” oraz aby wystawiać się za braćmi.
Wybrany przez Jezusa jako ofiara „do pomocy w wielkim dziele zbawienia ludzi”, przygnieciony ciężarem wszystkich, modlił się nieustannie i zachęcał do nieprzerwanej modlitwy. Ta potrzeba wynikała z jego głębokiej świadomości Kościoła.
Z potrzeby tej modlitewnej pomocy zrodziły się Grupy Modlitwy. Była to działalność apostolska bardzo droga ojcu Pio, którego „zżerała” miłość do Boga i do braci.
Ręce i serce dla Boga
Ojciec Pio modlił się za ludzi, którzy nie tylko nie kochali Boga, ale gardzili Nim, ignorowali i „chcą usprawiedliwić popełniane zło na przekór najwyższemu dobru”. Ta myśl, rozpalająca jego duszę Bożą miłością, była także „gorączką”, która powoli go trawi, oddałby po tysiąckroć swoje życie, gdyby mógł sprawić, że choć jedna dusza więcej odda chwałę Panu. Za biednych grzeszników składał Panu swoją własną ofiarę.
Jeden z synów duchowych, zastanawiając się nad początkami Grup Modlitwy, ze wzruszeniem wspominał słowa wypowiedziane pewnego razu przez ojca Pio: „Gdyby to obyło możliwe, chciałbym otrzymać od Pana tylko jedno. Kiedy mi powie: „Idź do nieba”, pragnąłbym uzyskać od Niego tę łaskę: „Panie, nie pozwól mi iść do nieba, dopóki ostatni z moich synów, ostatnia z osób powierzonych mojej kapłańskiej opiece, nie wejdzie tam przede mną”.
Był to ten sam zapał, jaki nosił w sobie jego duchowy ojciec – św. Franciszek z Asyżu: „Wszyscy do nieba”. Było to coś naprawdę cudownego. Istota Grup Modlitwy to miłość, która jednoczy – ojciec Pio odwoływał się do szczodrobliwości wielu dusz, aby modliły się o zbawienie nie tylko siebie samych, lecz także innych.
W takim sensie Grupy Modlitwy – które rozwinęły się równolegle do miłości okazywanej ciału i były rozumiane jako mocna więź jednocząca dobre dusze oraz jako sieć zagarniająca nawet te najbardziej oddalone, aby je zbawić – choć nie pod taką nazwą, faktycznie istniały już znacznie wcześniej, przed rokiem 1950.
W „ciemnej godzinie” pierwszego roku pontyfikatu Pius XII zachęcał – i będzie to z naciskiem powtarzał także w następnych latach – wszystkich wiernych, by uciekali się do modlitwy, która dla każdego jest największą mocą i najsilniejszą nadzieją. Na początku wezwanie to Papież skierował do kapłanów: „Módlcie się, módlcie się coraz więcej i z większą żarliwością” (24 VI 1939). Polecenie to zostało powtórzone 15 sierpnia 1950 roku: „Mówimy do kapłanów: módlcie się, módlcie się jeszcze więcej, bądźcie dla waszych wiernych wzorem osób modlących się z pobożnością!
Ojciec Pio był dla wiernych właśnie takim kapłanem, „wzorem osoby modlącej się z pobożnością”.
Papież zachęcał nieustannie do modlitwy nie tylko kapłanów, lecz wszystkich: „cierpiące i bolejące członki Kościoła, niewinne zastępy dzieci, rodziny w miastach i na wsiach, katolickich pracodawców i przedsiębiorców, młodych”. Do wszystkich mówił: „Wznoście ręce i serca ku Bogu. Bez modlitwy nikt nie jest w stanie przez dłuższy czas zachowywać Bożego prawa i uniknąć ciężkiego grzechu. Modlitwa jest najsilniejszą i niezwyciężoną bronią przeciwko wszelkim niebezpieczeństwom i zakusom świata. Módlcie się, módlcie się, módlcie się! Modlitwa jest kluczem do skarbów Boga. Jest bronią do walki i zwycięstwa w każdym boju o dobro, a przeciw złu”.
Aby uzdrowić ludzkość, która dzieliła się na dwa przeciwstawne obozy – z Chrystusem lub przeciwko Niemu – Pius XII zachęcał do tworzenia „falangi modlących się i pokutujących” ludzi, w których modlitwa i myśl o Bogu „staną się drugą naturą i codziennym pokarmem duszy”, dobrym zaczynem do odnowy świata w duchu Chrystusa. Zachęcał do tworzenia silnych i zwartych „szeregów dorosłych i młodzieży, którzy ściśle zjednoczeni z Chrystusem, przynajmniej raz w miesiącu karmią się chlebem życia i nakłaniają także innych do pójścia za swoim przykładem” (17 II 19430; do obudzenia w wiernych na nowo „dawnego i pobożnego zwyczaju wspólnej modlitwy w rodzinie. W walce między dobrem a złem, jaką codziennie toczy Kościół, nie może on znaleźć pewnego i ciągłego wsparcia u tych, którzy przystępują tylko raz w roku do Komunii świętej. Radzimy wam, byście się gromadzili i tworzyli grupy ludzi dorosłych oraz młodzieży, które by – przynajmniej raz w miesiącu – przystępowały do Stołu Eucharystycznego i prowadziły tam jak największą liczbę swoich przyjaciół i znajomych” (13 III 1943).
Kościół pilnie potrzebuje wierzących oraz grup wiernych wywodzących się z wszystkich stanów, którzy wyzwoleni z niewoli ludzkich względów, całe swe życie i działalność dostosują do przykazań Bożych i do prawa Chrystusowego (8 III 1952).
Grupy Modlitwy
Żarliwe i naglące apele Piusa XII, który zachęcał kapłanów do modlitwy, rozbudzania w wiernych modlitwy wspólnotowej oraz do tworzenia silnych i zwartych szeregów ludzi modlących się, przyczyniły się do powstawania grup modlitewnych, tak jak to „widział” ojciec Pio: „Grupy wiernych – powiedział – będą żyły całkowicie i otwarcie życiem chrześcijańskim, zgodnie z pragnieniem Jego Świątobliwości, o ile w pierwszym rzędzie będą grupami wiernych, którzy wspólnie się modlą”.
Od pomysłu przeszedł do działania: „Zabierzmy się do pracy. Zakaszmy rękawy. Jako pierwsi odpowiedzmy na ten apel rzymskiego Papieża”. W ten sposób powstały Grupy Modlitwy.
Spośród wielu określeń, takich jak: „falangi” modlących się i pokutujących, „zastęp” religijny, „grupy” dorosłych i młodzieży – najwięcej szczęścia miało słowo „grupa”. Struktura, założenia tego ruchu zostały określone przez ojca Pio w wypowiedzi z 5 maja 1966 roku: „kolebki życia, ogniska miłości, w których sam Chrystus jest obecny, ilekroć gromadzą się na modlitwie i braterskiej agapie pod przewodnictwem swych pasterzy oraz kierowników duchowych”.
To małe ewangeliczne ziarno bardzo szybko rozrosło się w rozłożyste i pełne owoców drzewo. Potwierdzają to liczby: w wigilię śmierci ojca Pio (23 IX 1968) w dwudziestu krajach istniało i działało 726 Grup zorganizowanych, a łączna liczba ich członków wynosiła 68 tysięcy.
Na czym polegała tajemnica tak spontanicznego rozrastania się Grup Modlitwy?
Sekret krył się w autorytecie i słuszności papieskich „zaproszeń” do wspólnej modlitwy oraz pełnego życia chrześcijańskiego, jak również w sile „metody” i wskazaniach ojca Pio. Miały to być zebrania „okresowe”, aby się wspólnie modlić pod kierunkiem kapłana w celu uproszenia tego, co było pragnieniem Ojca Świętego: chrześcijańskiej odnowy człowieka oraz chrześcijańskiej odnowy społeczeństwa.
Ojciec Pio skierował do gromadzących się wokół niego tłumów przesłanie Papieża: krótkie zachęty, zasady życia nadprzyrodzonego, za pomocą których przygotowywano teren pod zasiew dobrego ziarna. Kiedy córki i synowie duchowi zaczęli gromadzić się w kościołach, powstawały grupy modlących się, o jakich mówił Papież. W wielu przypadkach modlitwa wychodziła z ukrycia i stawała się modlitwą wspólnotową.
Modlący się w grupach nie robili nic nadzwyczajnego, nic innego niż ogół chrześcijan, czuli się jedynie bardziej zjednoczeni, uczestniczyli we Mszy św., modląc się często na głos we wspólnych intencjach odnowy człowieka i społeczeństwa. Nie wprowadzano żadnych nowych reguł, schematów modlitw. Zebrania odbywały się przynajmniej raz w miesiącu w kościele, za zgodą biskupa i z udziałem kapłana.
Jeden z zaangażowanych przez wiele lat członków Grupy powiedział, że ojciec Pio nie chciał, aby Grupy się izolowały, pragnął w nich skupienia, pracy i modlitwy – nie chciał tworzyć statutów i regulaminów. A jeśli dla rozwinięcia dobrego dzieła, zapoczątkowanego przez jakiegoś ochotnika, złożył swój podpis, to uczynił to, by potwierdzić własne przekonania w tej sprawie: według niego, wszyscy ludzie są wezwani, aby być „dobrymi chrześcijanami”, nie potrzeba więc chlubić się żadną przynależnością, przywilejami czy specjalnymi względami. Wystarczy być dobrymi chrześcijanami i zadowolić się prostym sposobem organizacji. Chodzi przede wszystkim o opowiedzenie się po stronie sił dobra i przeciwko siłom zła.
Wspaniały motyw
Słowa Jezusa Chrystusa wypowiedziane do uczniów: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwa albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 19-20), potwierdzają słuszność istnienia Grup Modlitwy.
„Motywem, który gromadzi was wokół ołtarza Pańskiego są wasze Grupy Modlitwy – mówił kard. Lercaro 12 września 1959 roku, podczas narodowego Kongresu Grup Modlitwy – i wydaje mi się, że jest to szczególnie piękny motyw, znajdujący swe uzasadnienie oraz silną i pokrzepiającą zachętę w słowie naszego Pana. Jezus powiedział w świętej Ewangelii: „Gdzie są dwa albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich i jeśli zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec” (por. Mt 18, 20). „Te słowa naszego Pana w świętej Ewangelii stanowią rację istnienia waszych Grup Modlitwy i dają im, rozproszonym po całych Włoszech, wielką siłę i wsparcie”.
W sierpniu 1940 roku z San Giovanni Rotondo został wystosowany oficjalny apel o tworzenie Grup wszędzie. Dołączono do niego kilka uwag wyjaśniających oraz ogólne zasady dotyczące tworzenia, zakładania Grup.
Grupy Modlitwy powstały, „aby jeszcze lepiej odnawiać wokół nas życie chrześcijańskie (miłość do Boga i do bliźniego) poprzez modlitwę wspólnotową. Zobowiązują się one do działania w taki sposób, aby prawdziwe światło Chrystusa dotarło również do tych, którzy go nie znają lub nie chcą znać”. Ludzie chcący założyć Grupę uzgadniają po bratersku między sobą, że „będą się gromadzić na wspólną modlitwę przynajmniej raz w miesiącu pod kierunkiem duchowym kapłana, nie podejmując żadnego innego zobowiązania, jak tylko modlitwę i zaproszenie innych przyjaciół oraz znajomych do modlitwy”. Chcą stworzyć odpowiednie środowisko, „zachęcające serce i wolę, aby swobodnie zwracać się do Boga”, poprzez przykład przyjaciół, którzy się modlą, dobrze przygotowane nabożeństwa i słowo kapłana.
Do kierowania Grupami „niezbędne jest przewodnictwo kapłana, aby spontaniczne pragnienie gromadzenia się na modlitwę było naprawdę zrealizowane ściśle i wiernie według zasad oraz norm świętego Kościoła katolickiego, któremu winno się najwyższą cześć i ścisłe posłuszeństwo”.
W ten sposób unika się „wszelkich możliwych wypaczeń związanych z osobistymi inicjatywami, które choć dyktowane gorliwością i dobrą wiarą, mogłyby w jakiś sposób zafałszować naturę i cel Grup Modlitwy. (...) W imię właściwego dla każdego dobrego katolika obowiązku zachowania dyscypliny nie będzie się tworzyć Grup Modlitwy bez pozwolenia biskupa lub ordynariusza danego terytorium”.
W powszechnym rozumieniu Grupy Modlitwy nie są religijnym, kościelnym stowarzyszeniem. Nie mają przewodniczących, a od wiernych w nich działających nie jest wymagane oficjalne „zapisywanie się”. Nie mają specjalnych programów – ich zadanie to przywołać i przyprowadzić dusze do Kościoła. Grupa jest „potencjalnie społeczeństwem, które modli się i ożywia się, aby się modlić”. Dwie osoby z Grupy podejmują się zadania informowania pozostałych o nabożeństwach oraz dostarczania im, w imieniu kierownika duchowego, słów zachęty pochodzących z San Giovanni Rotondo. Są określane jako „grupy ojca Pio”, ponieważ on był ich „pomysłodawcą oraz pierwszym i niezmordowanym obrońcą oraz apostołem, wskazującym na nie jako na środki uświęcenia i ważnego apostolatu, zdolne uczynić obecne społeczeństwo prawdziwie chrześcijańskim”.
Grupy Modlitwy – na całym świecie – modlą się nadal w intencjach podanych przez ojca Pio, „ponieważ takie jest pragnienie i spontaniczna wola poszczególnych uczestników, którzy widzą w nim wzorcowego kapłana i zakonnika, wiernego świętej Matce – Kościołowi i całkowicie pragnącego oddać swe siły w intencjach Ojca Świętego”. Kiedy żył Święty, spontanicznie łączyły swe modlitwy z „modlitwą i ofiarami, które Ojciec – jako kapłan – przedstawia każdego dnia Bogu we Mszy świętej, aby razem ze wszystkimi innymi modlitwami i ofiarami, jakie wszyscy kapłani na świecie zbierają i przedstawiają Bogu na swoich ołtarzach, można było słodką przemocą przekonać serca Pana dla większego dobra jednostek, społeczeństwa i Kościoła”.
Jego to pokojowe wojsko, oddane na służbę Kościołowi. Pragnie utworzyć „łańcuch, różaniec wokół świata, różaniec modlitw”.
Modlitwa i życie chrześcijańskie
Dla Kościoła – a Kościołem jesteśmy również my (słowa te wypowiedział jeden z wiernych), my i kapłani, my i biskupi – otóż dla Kościoła zachowujemy jedynie niewielką część naszego dnia, przez resztę czasu natomiast bardzo często zachowujemy się tak, jak gdyby Kościół w ogóle nie istniał. Tymczasem powinniśmy nosić Kościół w sercu we wszystkich momentach dnia, powinniśmy wnosić go do naszej pracy, do czasu naszego wypoczynku, do naszych domów. Powinniśmy wszędzie „wnosić Chrystusa” ze sobą.
W jaki sposób możemy to czynić?
Pomocą są naszej Grupy Modlitwy. Wspólna modlitwa, zanoszona do Pana wraz z przyjaciółmi i znajomymi, daje duszy obdarzonej dobrą wolą możliwość nie tylko spotkania z Jezusem, ale także posiadania Go. A posiadając Go można, poprzez różne aspekty życia osobistego, ukazywać Go braciom i społeczeństwu, czyniąc Go Królem dusz i Królem wszechświata.
„Żyjcie waszą Grupą Modlitwy. Bądźcie zaczynem! Żyjcie wokół waszego biskupa! Bądźcie prawdziwie apostołami w waszych parafiach. Grupa nie jest zamkniętym ogródkiem, nie jest działką, którą należałoby zazdrośnie strzec: dawajcie, bądźcie szczodrzy wobec wszystkich, w waszych środowiskach, w waszej rodzinie. Ojciec Pio pragnął nadać Grupom Modlitwy wybitnie duchowy charakter: mają one przekazywać dalej impet miłości wychodzącej od ojca Pio, który jest kapłanem Chrystusowym, a także rozszerzać go we wszystkich środowiskach, do jakich uczęszczacie” (Giovanni Gigliozzi, podczas kongresu w Bolonii, 25 kwietnia 1960 r.).
Podczas tego samego kongresu zwrócono uwagę, że ze względu na swą prostą i luźną strukturę Grupa Modlitwy potrafi przekształcić się w „parafię, która się modli”. Może być istotną pomocą w życiu parafialnym. ponieważ jej siła przyciągania wiernych – na każdym poziomie duchowym – do Kościoła „zdaje się być większa od wszelkich innych środków”.
Doświadczenie dowodzi, że Grupa Modlitwy prowadzi wiernych „odpornych na wszelkie inne wezwania”, przekształcając ich stopniowo w wytrwałych i gorliwych wyznawców, tak iż spontanicznie przystępują do comiesięcznej spowiedzi i Komunii świętej. Dobrze zorganizowana Grupa samorzutnie staje się „kolebką wszystkich zrzeszeń parafialnych, jak również wprowadza w życie danego stowarzyszenia elementy, które w przeciwnym razie nigdy by się nie pojawiły”.
W dziele apostolatu stowarzyszenia katolickie znajdują w Grupach Modlitwy „istotną pomoc w rozwijaniu dobrego ziarna”, złożonego w braciach pozyskanych dla ewangelizacji, ukierunkowując ich na spotkania Grup, które „wolne od jakiejkolwiek szczególnej struktury są dobrze widziane i cenione”.
Również kapłani zajmujący się duszpasterstwem stwierdzają zgodnie, że Grupy Modlitwy stanowią „zaczyn życia parafialnego”, ponieważ dzięki nim „codziennie coraz wyraźniej widać triumf łaski Bożej i owoc wzajemnej miłości”, objawiający się w ich „wielkiej wytrwałości, gdy chodzi o uczestnictwo w nabożeństwach religijnych”. Odpowiadają z „entuzjazmem i starannością na wszelkie inicjatywy, kiedy można spełnić dodatkowo jakiś dobry uczynek, wspierani pozytywnym duchem modlitwy oraz braterską przyjaźnią, gdyż bardzo się miłują”.
Grupy Modlitwy przynoszą także owoce w postaci przykładnego życia w rodzinach, w których rodzą się powołania kapłańskie – poucza o tym Sobór Watykański II, zachęcając cały lud chrześcijański, by czuł się odpowiedzialny za potrzebę sprzyjania powołaniom kapłańskim. W szczególny sposób mówi o rodzinach, które – jeśli są ożywiane duchem wiary, miłości i pobożności – stanowią jakby „pierwsze seminarium”.
„Mówiono o powołaniach i modlono się o nie. Również u nas czterech młodzieńców wstąpiło do seminarium. Niektórzy chłopcy zbudowani przykładną postawą chrześcijańską swoich rodziców, będących członkami Grupy Modlitwy, usłyszało powołanie kapłańskie. Deo gratias!”.
Widząc ten „rozmodlony lud, który w kontekście ożywienia chrześcijańskiego, przyczynia się do nadejścia lepszego świata”, tak upragnionego przez papieża Piusa XII, można mocno wierzyć, że „patrzył ona na Grupy Modlitwy z ukrytą nadzieją” i był na bieżąco informowany o rozwoju ruchu, uważanego za prostą i szczerą odpowiedź na jego – wielokrotnie ponawiane – wezwania do modlitwy wspólnotowej.
Zrozumiałe stało się więc, że w lipcu 1968 roku nadeszła nominacja, „w pewnym sensie” oznaczająca oficjalne uznanie i zatwierdzenie przez Kościół tego założonego przez ojca Pio ruchu; 31 lipca 1968 roku Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego powierzyła koordynowanie Grup Modlitwy i ich inicjatyw przełożonemu klasztoru w San Giovanni Rotondo.
Kolejne świadectwo życzliwości wobec Grup Modlitwy, które udały się do Rzymu 24 września 1975 roku, złożył Paweł VI. Przywołał on przykład ojca Pio, „który zrodził tak liczny zastęp osób modlących się i dających świadectwo komunii w miłości” (Radio Watykańskie, 25 IX 1975); „I inna pielgrzymka, tym razem bardzo liczna. Statystyki mówią o obecnych tutaj dwudziestu tysiącach uczestników międzynarodowego kongresu Grup Modlitwy – dzieła ojca Pio z Pietrelciny. Obok wielu innych wielkich i wspaniałych rzeczy, jakich dokonał, zrodził on ten zastęp, tę rzekę osób, które się modlą (...) i dają świadectwo komunii na modlitwie, w miłości, w ubóstwie ducha i w mocy wyznawania chrześcijańskiej wiary. Błogosławimy wszystkich Grupom Modlitwy, obecnym tutaj fizycznie i duchowo” (24 IX 1975).
***
Wierzyć bezgranicznie miłości, jaką obdarza nas Stwórca i płonąć tą miłością – to jest istota modlitwy chrześcijańskiej: „Gdybym mógł latać – mówił ojciec Pio – do wszystkich chciałbym wołać, ile tylko mam głosu w gardle: kochajcie Jezusa, który jest godzien miłości!”.
A ponieważ wielu braci odpłaca się niewdzięcznością za pełne miłości „zadatki” ze strony Pana, „niemal jakby Mu już nie ufali”, odmawiając Mu „niegrzecznie” daniny swojej miłości, ojciec Pio dał nam przykład, abyśmy zrozumieli, jak wielka i pilna jest misja wstawiennictwa oraz zadośćuczynienia.
Włączając się w tę „rzekę osób, które się modlą”, my również spróbujmy odnaleźć siłę, by uczynić nasze życie prawdziwym świadectwem chrześcijańskim, wynosząc z Kościoła miłość i przekształcając nasze środowiska „w Kościół, w Dom Ulgi w Cierpieniu, to znaczy w Dom miłości”.
Jeśli wszystko będzie Kościołem, jeśli wszystko będzie miłością, „jeśli wszystko – najpierw – będzie modlitwą, ta ludzka rzeka zapisze jedną z najpiękniejszych stronic, może nawet najpiękniejszą po owej wiośnie XIII wieku – historii św. Franciszka i jego dzieła”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz