Cała moja dusza odbija się na tym wyrazistym obrazie mojej nędzy! Boże mój! Obym wytrzymał ten smutny widok; niech się oddali ode mnie idący od Ciebie promień, bo nie wytrzymuję tego ostrego kontrastu. Ojcze mój, widzę moją złość i moją niewdzięczność w całym jej wymiarze. Widzę człowieka skurczonego w sobie samym, widzę jego stare zepsucie. Zdaje się, że chce oddać Bogu pięknym za nadobne, za jego nieobecność: odrzuca Jego prawa, których zachowywanie jest jego świętym obowiązkiem. I jakiej siły trzeba, żeby go wyprostować! Mój Boże! Pospiesz mi z pomocą, bo boję się siebie samego - stworzenia perfidnego, niewdzięcznego wobec swego Stwórcy, broniącego go przed jego przemożnymi wrogami.
Nie potrafiłem docenić Twoich wielkich łask i oto teraz jestem skazany na życie w samotności, z całą swoją niemocą, zapatrzony w siebie, schodzący na złe drogi, podczas gdy ciężar Twej ręki coraz bardziej mnie przygniata. Niestety, kto mnie wyzwoli ode mnie samego? Kto mnie wyzwoli z tego śmiertelnego ciała? Kto poda mi rękę, żeby mnie nie pochłonął i nie pożarł szeroki i głęboki ocean? Czy muszę się poddać nawałnicy, która mnie coraz bardziej dopędza?
Nie potrafiłem docenić Twoich wielkich łask i oto teraz jestem skazany na życie w samotności, z całą swoją niemocą, zapatrzony w siebie, schodzący na złe drogi, podczas gdy ciężar Twej ręki coraz bardziej mnie przygniata. Niestety, kto mnie wyzwoli ode mnie samego? Kto mnie wyzwoli z tego śmiertelnego ciała? Kto poda mi rękę, żeby mnie nie pochłonął i nie pożarł szeroki i głęboki ocean? Czy muszę się poddać nawałnicy, która mnie coraz bardziej dopędza?