5 sierpnia

Nie potrafię Ci powiedzieć, co dzieje się w tym okresie najgorszej męczarni. Wieczorem piątego dnia spowiadałem naszych chłopców, kiedy nagle ogarnęło mnie przerażenie na widok postaci z nieba, która ukazała się oczom mojego umysłu. W ręce miała jakiś rodzaj broni, podobnej do bardzo długiej włóczni żelaznej, ostro zakończonej. Zdawało mi się, że z jej końca wydobywał się ogień.

Ujrzenie tego wszystkiego, gwałtowne, z całą siłą, wbicie włóczni w duszę - był to jeden i ten sam moment. Z trudem podniosłem krzyk, czułem, że umieram. Chłopcu powiedziałem, żeby się oddalił, bo źle się poczułem i nie miałem siły dalej spowiadać.

Męczarnia ta trwała nieprzerwanie aż do rana siódmego dnia. Nie potrafię Ci powiedzieć, ile wycierpiałem w tym smutnym okresie. Widziałem nawet własne wnętrzności wyrywane tą włócznią i wyciągane na wierzch; wszystko było targane ogniem i mieczem. Od tego dnia jestem śmiertelnie zraniony. W najgłębszych zakamarkach mej duszy czuję wciąż otwartą ranę, która jest dla mnie nieustanną torturą.

Czy to nie jest nowa kara wymierzona mi przez sprawiedliwość Bożą? Sam osądź, ile zawiera się w tym prawdy, i powiedz, czy nie mam powodu obawiać się i żyć w strasznym niepokoju.

źródło: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz