Nigdy nie zaprzestanę wołania o pomoc, jednak - o Boże! - na cóż się przyda ojcowska ręka ślepemu, pogrążonemu w śmierci wiecznej? Chcę powiedzieć: zachowaj swą pomoc dla tych, którzy potrafią z niej skorzystać; ja zbyt mocno odczuwam ciężar odpowiedzialności za tak wielką pomoc. A czy nie jest może daremna taka pomoc w moim naprawdę beznadziejnym przypadku? Gubię się zupełnie, kiedy stwierdzam, że złowrogie światło rzucane przez mego ducha jest całkowicie sprzeczne z łagodnym światłem płynącym od Ciebie, mojego kierownika.
Stwierdzam następującą prawdę: nie mam już prawie siły, by kontynuować walkę. Umieram z głodu, stojąc przed bogato zastawionym stołem; pali mnie pragnienie przy źródle czystej wody... cóż jeszcze? Światło oślepia mnie, zanim jeszcze zdąży rozproszyć spowijającą mnie mgłę. Jakże to?... Zmęczyłem się zadręczaniem mojego opiekuna. Jego wsparcie i samo posłuszeństwo są mi podporą chroniącą mnie przed całkowitym poddaniem się. Dlatego muszę wyjawić to, co się dzieje we mnie od wieczora dnia piątego i przez cały dzień szósty tego miesiąca.
źródło: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz