Miej jeszcze jakiś czas cierpliwość w znoszeniu stanu duchowego opuszczenia; miej cierpliwość w poddawaniu się próbom, na które Jezus, pragnąc Cię upodobnić do siebie, wystawia Cię z miłości i w swej przedziwnej Opatrzności - a któregoś dnia Pan spełni wszystkie Twe życzenia, które są także moimi. Nie przejmuj się tym, że noc panująca w Tobie staje się coraz głębsza i czarniejsza. Nie przejmuj się tym, że swymi fizycznymi oczyma nie widzisz pogodnego nieba ogarniającego Twoją duszę; spoglądaj ku górze, wznoś się ponad siebie samą, a zobaczysz rozpalające się światło, czerpiące swój blask od Słońca przedwiecznego.
Żywa wiara, ślepe zawierzenie i całkowite przylgnięcie do autorytetu wyznaczonego Ci przez Boga - oto światło, które na pustyni wskazywało drogę ludowi Bożemu; to światło, które zawsze jaśnieje na samym wierzchołku każdego ducha miłego Ojcu. Jest to światło, które prowadziło Magów idących oddać pokłon Narodzonemu; to gwiazda przepowiedziana proroczo przez Balaama, to pochodnia kierująca krokami tych opuszczonych duchów. I to właśnie światło, ta gwiazda, ta pochodnia, oświecają Twoją duszę, kierują Twymi krokami, ażebyś się nie zachwiała; umacniają Twego ducha w jego uczuciach do Boga. W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, dusza przybliża się do mety wieczności. Ty tego nie widzisz i nie rozumiesz, ale to nie jest konieczne. Widzisz tylko ciemności, nie są to jednak ciemności ogarniające przedwieczne Słońce. Uważaj to za pewne i wierz, że to Słońce jaśnieje w Twej duszy. Jest to dokładnie to samo Słońce, które opiewał widzący Boga: „W Twej światłości oglądamy światłość" (Ps 36,10).
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz