Mam nadzieję, że niezadługo już nadejdzie dzień, kiedy napełnią Cię rajskie radości, kiedy udasz się do Asyżu, miasta tak bardzo franciszkańskiego, wymownego pomnika wielkiej miłości i nieskończonej dobroci świętego Ojca Franciszka. Cieszę się, że pewnego, bliskiego już, dnia będziesz klęczała tam, w owym maleńkim, poczerniałym z upływem lat, kościółku św. Porcjunkuli, w którym - jak opowiada wielbicielka franciszkańskiego dzieła, pani Henrion - w ciągu siedmiu wieków religijnego podziwu penitenci swymi pocałunkami wygładzili chropowate ściany, że błyszczą jak marmur i alabaster. W którym mocno bije serce pielgrzyma, zatrzymującego się tam na żarliwej modlitwie. Każda pociemniała cegła opowiada historię tysięcy dusz ludzi, którzy z ufnością i oddaniem bili o nią czołem w trwożnych chwilach swego życia.
Pielgrzym instynktownie pada tam na kolana i w świętym milczeniu czuje unoszące się nad nim najsłodsze błogosławieństwo. Rozbrzmiewa niekończąca się spokojna modlitwa, która trwała tam przez wieki i trwać będzie przez następne wieki, rozgrzewane modlitwą świętych, ofiar czystej miłości, obmywane łzami odkupionych. O, jak wielki, jak słodki jest w Kościele Chrystusa dogmat świętych obcowania. Jest ono rzeczywiście bramą życia niebieskiego. Czytamy to na frontonie kościółka Porcjunkuli.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz