Jak mam Ci opisać te straszliwe męczarnie, które znosi moja dusza? Od czwartku w mojej duszy panuje wielki niepokój. Czuję, że ręka Pana przygniotła mnie swym ciężarem; czuję, że Pan okazuje całą swą potęgę w wymierzaniu mi kary: pomiata mną i rzuca niczym wiatr liściem.
Ach, dłużej już nie mogę! Nie potrafię już dłużej dźwigać na sobie ciężaru Jego sprawiedliwości. Czuję, jak miażdży mnie Jego potężna ręka. Łzy są moim codziennym pokarmem. Rzucam się na wszystkie strony, szukam Go; jeżeli Go jednak znajduję, to tylko w szale Jego sprawiedliwości.
O mój Ojcze, słusznie mogę powiedzieć razem z psalmistą: Wypłynąłem na głębokie morze i ugrzązłem w mule topieli; zmęczyłem się krzykiem, ochrypło mi gardło - wszystko na próżno. Przygniotły mnie lęk i przerażenie, ze wszystkich stron ogarnęły mnie ciemności (zob. Ps 69,2-4). Leżę rozciągnięty na łożu boleści, zamartwiam się w poszukiwaniu mojego Boga. Gdzie jednak Go znajdę? Daremnie ponawiam próby wyjścia z mego łoża boleści i z mego pokutniczego więzienia, by przejść do innego życia.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz