Odwagi, mój najukochańszy Synu! Jeśli nie masz dość złota ani kadzidła, żeby je ofiarować Jezusowi, będziesz miał przynajmniej gorzką mirrę. Pociesza mnie myśl, ze On ją chętnie przyjmuje, tak jakby ten owoc życia mia zostać złożony w goryczy mirry bądź w chwili Jego narodzenia, bądź w momencie Jego śmierci: piękny jest Jezus w chwale, mnie jednak o wiele piękniejszy wydaje się na krzyżu.
Ach, Synu mój najdroższy! Chciej znaleźć się raczej na krzyżu niż u jego stóp; chciej raczej konać z Jezusem w Ogrojcu niż z Nim współcierpieć, bo wtedy bardziej się upodobnisz do Boskiego Pierwowzoru. W jakich innych okolicznościach możesz czynić akty stałego zjednoczenia twego serca i twego ducha ze świętą wolą Boga, umartwiania własnego ja i miłości swego ukrzyżowania, jeśli nie w gwałtownych, ostrych atakach ze strony naszych nieprzyjaciół?
Syneczku najdroższy, czy nie zachęcałem Cię często do ogołocenia się z wszystkiego, co nie jest Bogiem, żebyś mógł przyodziać naszego ukrzyżowanego Pana? W górę serce! To Bóg jest tym, który zezwala, żeby Twe serce było pogrążone w oschłości i ciemnościach - to nie surowość, lecz słodycz. Nie zniechęcaj się na drodze, którą przemierzasz, we wszystkim staraj się podobać Bogu. Byle tylko Twe serce chciało zawsze dochowywać wierności, On nie będzie Ci kładł na ramiona ciężaru ponad Twe siły i pomoże Ci w dźwiganiu brzemienia, gdy zobaczy, że zbytnio nagina Twe plecy. [...]
Ćwicz się szczególnie w słodyczy i poddawaniu się woli Bożej, nie tylko w sprawach nadzwyczajnych, ale także w codziennych, małej wagi. Akty tych cnót wykonuj nie tylko w rannej porze, lecz także w ciągu dnia i wieczorem, w spokojnym i radosnym usposobieniu, a gdybyś w czymś pobłądził, masz się upokorzyć i iść dalej. Bądź pewny, że na tym polega Twoje podstawowe umartwienie.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz