Wszystko zostaje poświęcone Jezusowi, także wszystkie moje cierpienia Jemu ofiaruję. Nie potrafię jednak tego wszystkiego objąć moim rozumem. Po prostu brak mi światła i samo to już napełnia mnie lękiem i przerażeniem, samo to przekonuje mnie, że wpadłem w ręce sprawiedliwości Bożej. Wydaje mi się, że w tym przekonaniu utwierdza mnie obraz Boga, który w oczach ducha staje się coraz większy i który widzę z coraz większej odległości i w dodatku spowity w coraz gęstsze chmury.
Mój duch nieustannie wpatruje się w ten przedmiot; on nigdy nie znika z pola mojego widzenia. Im uważniej się w niego wpatruję, tym wyraźniej widzę, że ginie gdzieś w tych chmurach, podobnych do oparów, o wschodzie słońca unoszących się z bagnistej ziemi.
Ojciec Niebieski pozwala mi jeszcze uczestniczyć - także fizycznie - w cierpieniach swego Jednorodzonego Syna. Ból ten jest tak ostry, że nie da się go opisać i nie sposób go sobie wyobrazić. Nie wiem, czy jest to brak męstwa i czy ponoszę za to jakąś winę, ale gdy się znajdę w tym stanie, wtedy nie chcąc tego, płaczę jak dziecko.
Bardzo ciężką próbę stanowi dla mnie brak wiedzy, czy to, co czynię, podoba się Bogu, czy może stanowi Jego obrazę. W związku z tym dano mi wiele zapewnień, cóż chcecie jednak, skoro nie ma się oczu widzących, jak w rzeczywistości jest. Poza tym Nieprzyjaciel zawsze wtyka swoje trzy grosze i wszystko chce popsuć. Podpowiada, że takie zapewnienia nie obejmują wszystkich moich poczynań, a tym bardziej nie obowiązują przez cały czas.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz