Miałbym ochotę, Ojcze, powiedzieć Ci tyle pięknych rzeczy, i wszystko o Jezusie, widzę jednak, że musi to pozostać tylko pobożnym życzeniem, bo nie pozwalają mi na to siły, które od wielu już dni mnie opuszczają. Niech jednak Jezus będzie błogosławiony. Dla Jego miłości ograniczę się do tego, co absolutnie konieczne.
Błagam Cię, Ojcze, bądź spokojny co do stanu swego ducha. Twoje obawy to, jak mi się wydaje, strata czasu na drodze do wieczności, a co gorsza, z powodu tych obaw, które same w sobie mogą być święte - w następstwie naszej słabości i sugestywnych podszeptów demona - wszystkie nasze piękne czyny zostają, pozwolę sobie powiedzieć, pokryte brudem niedostatecznej ufności w dobroć Bożą.
Nić, którą jest skrępowana nasza dusza, jest wprawdzie cieniutka, nie pozwala jej jednak wzbić się na szlaki doskonałości i postępować w duchu świętej wolności. To wielka krzywda, którą dusza wyrządza naszemu Boskiemu Oblubieńcowi. Tytułem kary za to, najsłodszy Pan pozbawia nas, niestety, wielu łask. Dlatego tylko, że święta ufność nie otwiera przed Nim bramy naszego serca. Jeśli dusza nie zdecyduje się wyjść z tego stanu, ściąga na siebie wiele udręk.
Tych moich słów, drogi Ojcze, nie uważaj za przesadne. Trzeba nam przywieść sobie na pamięć ten niezliczony tłum ludzi na pustyni, którzy z powodu braku zaufania niemal bez wyjątku nie mogli postawić stopy na Ziemi Obiecanej. Sam ich wódz, Mojżesz, ponieważ zawahał się przed uderzeniem w skałę, z której miała wytrysnąć woda dla ugaszenia pragnienia tego ludu, poniósł ciężką karę i nie wszedł do tej Ziemi.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz