21 listopada

Jak to możliwe, widzieć Boga zasmuconego obrazem zła i razem z Nim się nie smucić? Widzieć Boga podnoszącego ramię gotowe miotać pioruny i szukać innego środka zaradczego, zamiast jednym ramieniem powstrzymać Jego ramię, a drugie natychmiast wyciągnąć ku swym braciom i błagać o dwie rzeczy: żeby odstąpili od zła i oddalili się, i to szybko, z miejsca, gdzie się znajdują, gdyż dopadnie ich lada moment ręka Sędziego?
Wierz mi jednak, że wewnętrznie nie jestem w tym momencie ani na chwilę poruszony i ani trochę wstrząśnięty. Czuję jedno tylko: mieć to jedynie i chcieć tego, czego chce Bóg. W Nim zawsze czuję się spokojnie - wewnętrznie przynajmniej, bo zewnętrznie jest mi niekiedy trochę niewygodnie.

A co do moich braci? Niestety! Zdarza się czasem - żeby nie powiedzieć, że zawsze tak jest - iż razem z Mojżeszem muszę wołać do Boga Sędziego: albo przebacz temu ludowi, albo mnie wykreśl z księgi życia!

Jak źle jest żyć według serca! W każdej chwili trzeba umierać śmiercią, która nie pozwala umrzeć, lecz każe żyć, umierając, i umierać, żyjąc.

Ach! Kto mnie uwolni od tego pożerającego ognia?

Módl się za mnie, Ojcze, niech spłyną na mnie potokiem wody i choć trochę przygaszą żar tych pożerających płomieni, które nigdy nie przestają szaleć w mym sercu.

za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz