O, jak gorzko mi jest, moja Córeczko, kiedy myślę, że Bogu muszę zdać sprawę także z grzechów popełnionych przez innych w następstwie wadliwego kierownictwa, albo z braku większego dobra w duszach, spowodowanego moją niewiedzą czy niedbalstwem, albo co gorsza, nie daj Boże, moją złością, choćby nawet niedobrowolną. Ach, moja Córko, módl się, módl się bardzo często w tej intencji, razem z innymi duszami będącymi w łączności z nami i jednego ducha przed Panem.
Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, jakim cierniem jest dla mnie ta obawa. Tkwi ona nieprzerwanie w głębi mego ducha i zadręcza mnie przez cały czas. Najstraszniejsza śmierć powtórzona tysiąc razy byłaby niczym w porównaniu z tym nowym krzyżem, który Bóg na mnie zesłał, i który — nie mam co do tego złudzeń - będzie mi towarzyszył do samej śmierci.
Wiem nawet, że ten cierń będzie mnie powoli wykańczał, bo widzę, że nie jest to jakaś pokusa, lecz bezpośrednia wola Boża. [...]
Mimo wszelkich podejmowanych wysiłków, nie potrafię usunąć ani nawet tylko umniejszyć owego ostrego ciernia; nawet na chwilę nie jestem wolny od jego kłucia.
Z powodu tego ciernia w duszy wszelka pociecha jest mi obojętna, każde dobro staje się udręką, każde zajęcie nużące, a każda rozrywka nieznośną męczarnią. Uciążliwe i gorzkie jest dla mnie samo nawet życie. Także gdy tego nie chcę, myślę o nim, ponieważ go odczuwam, przez cały dzień jest obecny w mej duszy, a w nocy we snach. Kiedy się budzę, jest moją pierwszą torturą i pierwszą myślą, ostatnią też, z którą zasypiam.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz