Czuję, że uniesienia te nabrały większej intensywności i stały się tak gwałtowne, że wszystkie wysiłki przeciwstawienia się im nie prowadzą właściwie do niczego. Pan umieścił duszę w większej odległości od rzeczy tego świata i czuję, że coraz bardziej ją umacnia w świętej wolności ducha.
W głębi tej duszy wydaje mi się, że Bóg obsypał ją licznymi łaskami dotyczącymi współczucia z nędzą drugiego człowieka, szczególnie gdy chodzi o ubogich będących w potrzebie. Ogromne współczucie, którego dusza doznaje na widok ubogiego, budzi w jej głębi gwałtowne pragnienie przyjścia mu z pomocą i gdyby to zależało od mojej woli, zmusiłoby mnie ono do pozbawienia się nawet ubrania i do przyodziania go.
Gdy widzę kogoś zasmuconego i w potrzebie duchowej łub fizycznej, czegóż to nie wypraszałbym u Pana, żeby taką osobę uwolnić od jej nieszczęść? Żeby ją zobaczyć uszczęśliwioną, chętnie obarczyłbym siebie samego wszystkimi jej strapieniami i gdyby Pan na to zezwolił, zrzekłbym się na jej korzyść owoców tych cierpień.
Widzę bardzo dobrze, że jest to szczególna łaska Boża, bo w przeszłości - mimo iż dzięki Bożemu miłosierdziu nigdy nie opuściłem okazji wspomożenia potrzebujących - niewiele tylko łub wcale nie litowałem się nad ich nędzą.
Dzięki łaskom, którymi Bóg nie przestaje mnie obsypywać, poczyniłem pewne postępy w okazywaniu zaufania Bogu. W przeszłości zdawało mi się niekiedy, że potrzebuję pomocy drugiego. Teraz już nie. Z własnego doświadczenia wiem, że rzeczywistym zabezpieczeniem przed upadkiem jest szukanie oparcia w krzyżu Jezusa i w zaufaniu Jemu jednemu. On przecież dla naszego zbawienia pozwolił się przybić do krzyża.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz