Ojcze, niech mi wolno będzie przynajmniej przed Tobą otworzyć me serce: jestem ukrzyżowany z miłości! Naprawdę, już nie mogę. To pokarm zbyt delikatny dla przyzwyczajonego do twardego chleba. I to właśnie ciągle powoduje we mnie ciężkie duchowe niestrawności. Niekiedy narastają one aż do takiego stopnia, że biedna moja dusza jęczy z dotkliwego bólu i z miłości. Biedaczka nie może się dostosować do nowego sposobu, w jaki Pan z nią postępuje; pocałunek i dotknięcie - substancjalne powiedziałbym - które ten najukochańszy Ojciec Niebieski odciska na duszy, sprawiają jej jeszcze potworny ból.
Dobry Jezus niech Ci pomoże zrozumieć mój rzeczywisty stan! Dlatego błagam Cię, żebyś mi okazał jeszcze trochę miłości i powiedział, co o tym sądzisz.
Najdroższy Ojcze, zaspokajanie wszystkich potrzeb życiowych, takich jak jedzenie, picie, spanie itd., są dla mnie tak niesłychanie trudne, że najlepszym porównaniem, jakie mi przychodzi na myśl, są cierpienia, których musieli doznawać nasi męczennicy w momencie ostatecznej próby.
Nie sądź, Ojcze, że w tej analogii jest przesada. Nie, tak właśnie to wygląda. Jeśli - jak to bywało w przeszłości - Pan w swej dobroci nie pozbawi mnie świadomości w czasie zaspokajania tych potrzeb, czuję, że nie będę mógł tego wytrzymać przez dłuższy czas; mam wrażenie, jakby ziemia mi się usuwała spod nóg. Niech Pan mi dopomoże i mnie uwolni od tej trwogi! Niech postępuje ze mną i traktuje mnie tak, bym mógł to znosić. Ciągle buntuję się przeciw postępowaniu Boga i naprawdę nie zasługuję na takie traktowanie mnie.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz