Gdyby nie ta walka, którą nieustannie demon we mnie toczy, byłbym, Ojcze, niemal w raju; czuję się jednak w szponach demona, który robi wszystko, żeby mnie wyrwać z objęć Jezusa. Mój Boże, jakąż walkę on ze mną prowadzi! Są chwile, że niewiele brakuje do tego, by głowa mi pękła na skutek gwałtu, który ciągle muszę sobie zadawać. Ileż łez i westchnień, mój Ojcze, kieruję pod adresem nieba, żeby mnie od tego uwolniło. Mniejsza o to, będę nadal niestrudzenie prosił Jezusa. Prawdą jest, że moje modlitwy zasługują bardziej na karę niż na nagrodę, bo przez moje niezliczone grzechy wyrządziłem Jezusowi zbyt wiele przykrości. W końcu jednak ulituje się nade mną i albo mnie zabierze z tego świata i powoła do siebie, albo mnie uwolni od cierpień. Jeśli nie udzieli mi żadnej z tych łask, mam nadzieję, że przynajmniej nadal będzie udzielał mi łaski nieulegania pokusom. Jezus, który nie odmierzał swej krwi dla zbawienia człowieka, czy zechce liczyć moje grzechy po to, żeby mnie potępić? Myślę, że nie. W swej świętej miłości szybko dokona swej świętej pomsty wobec najbardziej niewdzięcznego spośród swych stworzeń.
A Ty, Ojcze, co o tym sądzisz? Także Ty powiedz to Jezusowi! Powiedz Mu, że dotrzymam danej Mu obietnicy niesprawiania Mu już przykrości - co więcej, że będę usiłował zawsze Go kochać.
za: 365 dni z Ojcem Pio, Poznań 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz