23 stycznia
Apostoł raduje się na myśl, że w żadnej rzeczy nie dozna wstydu i w niczym nie uchybi swym obowiązkom apostoła Jezusa Chrystusa. Raduje się z tego, że Jezus zawsze będzie uwielbiony w jego ciele - także wtedy, gdy pozostaje w więzach. Jeśli nadal będzie żył, wówczas będzie wielbił Jezusa przez swoje życie i głoszenie słowa. Tak właśnie było także wtedy, gdy był uwięziony i głosił Jezusa Chrystusa w pretorium. A jeśli poniesie męczeństwo, uwielbi Jezusa Chrystusa, dając Mu najwyższe świadectwo swej miłości.
Otwarcie oświadcza, że jego życiem jest Chrystus. On jest jakby duszą i centrum całego jego życia, motorem wszystkich jego poczynań, kresem wszystkich zamierzeń. Powiedziawszy, że jego życiem jest Chrystus, dodaje, że umrzeć to dla niego zysk, ponieważ przez swe męczeństwo złoży Jezusowi uroczyste świadectwo miłości, jego zjednoczenie z Nim stanie się nierozerwalne i większa będzie oczekiwana chwała.
Cóż powiesz, Rafaelino, o tym wyznaniu? Duszom światowym, którym są obce nadprzyrodzone, niebiańskie pragnienia, takie słowa wydają się śmieszne. I słusznie, bo człowiek zwierzęcy - mówi Duch Święty - nie pojmuje rzeczy Bożych. Ci biedacy, którym smakuje jedynie błoto i ziemia, nie potrafią wyrobić sobie pojęcia szczęśliwości, której dusze duchowe doznają w cierpieniu i umieraniu dla Jezusa Chrystusa.
O ileż lepiej by było, gdyby - zamiast wydziwiać i naśmiewać się - uderzyli się w piersi i przynajmniej z pełnym szacunkiem, w milczeniu, podziwiali serdeczne uniesienia tych dusz, których serce pała miłością Bożą!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz